Siedem Grzechów Głównych Reportera Newsowego (który bierze się za reportaż)

Opublikowane przez Hanna Bogoryja-Zakrzewska w dniu

To nie jest wpis dla osób zajmujących się reportażem. Kierujemy go do tych, którzy na co dzień pracują w redakcjach aktualności, informacji, czy bieżącej publicystyki. A marzą o tym, by nagrać reportaż.

Dziś dwugłos dwóch autorek : młodszej Agnieszki Szwajgier i tej bardziej doświadczonej, Hanny Bogoryja-Zakrzewskiej. Wspólnie nagrały reportaż, który właśnie miał swoją premierę w radiu.

Wspólna praca


O wszystkich rzeczach, o których tu napiszę, wiedziałam. Mimo to, w pracy nad moim pierwszym reportażem pt. „Dziecko, którego nie ma”, który zrobiłam wspólnie z Hanią Bogoryja-Zakrzewską, „zaliczyłam” większość poniżej opisanych punktów. Więcej grzechów nie pamiętam. Za wszystkie serdecznie żałuję… Ale było warto.

Siedem Grzechów Głównych Reportera Newsowego:

1. Skupianie się przede wszystkim na uzyskaniu informacji.

W pracy reportera newsowego zazwyczaj wiemy, co chcemy usłyszeć od rozmówcy. Zależy nam na informacji albo opinii eksperta. Idziemy do niego z konkretnymi pytaniami i nadzieją, że odpowie krótko, najlepiej tak, żeby nie trzeba było zbyt wiele montować. To smutna prawda, ale często tak to właśnie wygląda, bo czasu jest niewiele – po nagraniach na montaż zostaje zazwyczaj góra dwie godziny. Informacja jest ważna, szczególnie w reportażach interwencyjnych, ale robiąc reportaż nie można zapominać o nagrywaniu scen.

Moje pierwsze dwugodzinne nagranie było przepełnione informacjami. Pytałam o wszystko: jak wyglądał poród, dlaczego szpital nie wydał karty urodzenia, co na to Urząd Stanu Cywilnego… a potem, odsłuchując materiał, Hania poprosiła: „to pokaż mi teraz, jakie nagrałaś sceny.” Zaczęłam rozpaczliwie szukać tych scen… i znalazłam tylko jedną, z której byłam zadowolona. Słuchając materiału zrozumiałam, jak wiele jeszcze pytań powinnam zadać (szczególnie tych zupełnie niezwiązanych ze sprawą PESELu i tematem reportażu, ale tych dotyczących rodziny, czy sytuacji, w jakiej się znalazła). Wiedziałam, że muszę do nich wrócić.

Za drugim razem nagrywałam prawie wyłącznie sceny. Zabawa z dzieckiem, karmienie kóz, wizyta u sąsiadów. Te sceny często mówiły więcej niż słowa, a w chwilach, kiedy w reportażu było zbyt wiele informacji, pomagały słuchaczowi odpocząć i zastanowić się nad tym, co właśnie usłyszał.

2. Myślenie o informacji, a niezwracanie uwagi na sposób jej przekazu.

„Zawisza leży tam, w rogu” – mówi mama. Hania słuchając tego fragmentu zawsze wybucha śmiechem. Tam, czyli gdzie? Na łóżku? Co jest obok? Jak wygląda to miejsce? Pracując nad trzema minutami każdego dnia zapominamy o tym, że w reportażu malujemy świat dźwiękiem. Ile metrów ma to pomieszczenie? Jak ono wygląda? Wie pani, ja to widzę, ale słuchacz musi sobie to wyobrazić. Jeśli rozmówca mówi nam o tym, że przyszły pocztą dokumenty i chce nam je pokazać, niech zaszeleści tymi dokumentami. Niech opowie o tym, ale światem dźwięków.

Pamiętajmy, że kiedy przygotowujemy dźwięki newsowe, zazwyczaj to my wyznaczamy tempo. Wybieramy czas, kiedy jedziemy do eksperta, a kiedy mamy już te trzydzieści sekund, na których nam zależało, możemy grzecznie przeprosić i wytłumaczyć, że musimy wracać do redakcji, bo za chwilę zaczyna się program. W reportażu tempo wyznacza nasz rozmówca – mówi tyle ile chce, w czasie, jakim chce. Jeśli poczuje się bezpiecznie, powie więcej, innym tonem głosu.

Słuchając moich rozmówców doszłam do wniosku, że – mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli – są pozytywni i uśmiechnięci. Nie słychać tu dramatu i rozdzierania szat. Ktoś może zarzucić: „w tym reportażu nie ma emocji!” Czuję to, więc pytam: „Pani jest taka uśmiechnięta, w tak trudnej sytuacji. Jak to możliwe?” W odpowiedzi słyszę:„Wie pani, bo to są takie sytuacje, kiedy człowiek albo może się załamać i płakać, albo się śmiać. I my zawsze wybieramy to drugie”.

3. Chęć zapanowania nad wszystkim jednocześnie podczas montażu.

Zarówno w dźwiękach newsowych jak i w reportażu radiowym, mamy do dyspozycji trzy składowe: słowo, muzykę i efekty. Efekt nie jest jedynie przerywnikiem, musi współgrać i należeć do świata, który przedstawiamy. Podczas montażu łatwo wpaść w pułapkę, starając dopasowywać wszystko na raz. Na przykład do poszczególnych scen od razu chcemy dobierać muzykę, miejsce jej wejścia, efekty. Szuranie krzeseł, dźwięk kartek, płacz dziecka, które później pomogą „zamaskować” niezbyt precyzyjne cięcia. Albo montujemy od razu naszego rozmówcę, bo jesteśmy pewni, że ta scena na pewno znajdzie się w reportażu. W tym miejscu pojawia się zniecierpliwiona mina Hani.

Niestety, robiąc to w ten sposób skazujemy się na wieczne męki i cierpienia. Jak więc powinniśmy działać? Krok po kroku.

4. Przeświadczenie, że reportaż to po prostu dłuższy dźwięk.

Krok po kroku, czyli:

  • Słuchamy całego materiału i nanosimy na „surówkę” markery (znaczniki, które pomagają nam zorientować się, gdzie są konkretne sceny). Opisujemy fragmenty krótkimi hasłami, żeby potem łatwo móc do nich wrócić. Na przykład: „dziecko się śmieje” albo „szpital nie chciał nam pomóc”. Później, aby znaleźć daną scenę, nie musimy przekopywać się przez tony dźwięków.
  • Zastanawiamy się nad konstrukcją i zaczynamy układać sceny. Na tym etapie nie montujemy, nie wycinamy „y”, nie dodajemy muzyki. Skupiamy się jedynie na osi dramaturgicznej i staramy się „ogarnąć” całość materiału, wybierając początek i zakończenie. Czasami już po wyjściu z nagrań wiemy, jak historia się rozpocznie i jak się skończy. Ale nie ma sensu dodawać sobie pracy i montować coś, co potem może nie znaleźć się w całości.
  • Po stworzeniu szkieletu dramaturgicznego przedzielamy go scenami (wynikającymi z akcji), a potem dodajemy muzykę. Następnie przechodzimy do efektów, które mają nam pomóc, żeby dobrze się słuchało reportażu (może czasem nasz rozmówca kończy niewyraźnie albo nie da się ładnie uciąć, ale bardzo potrzebujemy tego zdania i możemy to „zamaskować” skrzypnięciem krzesła).
  • Czas na odsłuchanie całego materiału zostawmy sobie, kiedy będziemy pewni, że niemalże wszystko mamy już ułożone. Później wielokrotnie zmienimy kolejność, wyrzucimy wątki, poprzestawiamy sceny. Ale nie męczmy się słuchaniem w kółko całości. Kiedy dźwięk ma trzy minuty, możemy słuchać go kilkadziesiąt razy dziennie, ale kiedy trwa pół godziny lub więcej, zostawmy sobie to do momentu, kiedy jesteśmy już pewni, że wyrównaliśmy poziomy, oczyściliśmy dźwięk z brudów i poukładaliśmy wszystkie elementy we w miarę logiczną całość.

5. Montowanie „na oko” i wycinanie pauz.

Zazwyczaj ludzie – kiedy opowiadają nam o swoim życiu – oddychają. I potrafią robić to dobrze. Pracując w newsach często walczymy o każdą sekundę. Tu nie musimy walczyć, a cisza dużo znaczy. Kiedy kończymy robić reportaż i słuchamy go scena po scenie, nie patrzmy na wykres dźwiękowy, na którym widać cięcia, tylko zamknijmy oczy i słuchajmy. Wtedy usłyszymy wszystkie „brudy” i będziemy mogli je poprawić.

6. Nagrywanie w formacie mp3 (a powinniśmy w wave).

Ten punkt nie wymaga komentarza. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie ja jedna nagrałam kilka pierwszych scen w mp3. Kiedy mówię o tym reporterom newsowym, otwierają szeroko oczy i zastanawiają się, w jaki sposób samodzielnie zmienić ten format .

7. Robienie reportażu z doskoku.

To dla nas – reporterów newsowych – naprawdę duży problem. Kończymy pracę po godzinie 16.00 i po dawce całodziennej adrenaliny z wyrzutami sumienia odpalamy audiomontaż, żeby popracować choć godzinkę nad naszym reportażem. Tak się nie da. Potrzebujemy czystej głowy, potrzebujemy czasu, który możemy na to przeznaczyć, poświęcić kilka dni wyłącznie naszemu reportażowi. Jak to zrobić, skoro na co dzień pochłaniają nas bieżące sprawy? Tego jeszcze nie wiem, ale jeśli ktoś ma jakiś pomysł – chętnie skorzystam!

Agnieszka Szwajgier


Lubię nagrywać z młodymi osobami, które mają zapał do pracy i dziennikarskiego “czuja”. Reportaż “Dziecko, którego nie ma” – opowiada o chłopcu, który urodził się w domu, bez obecności położnej. Poród odebrał tata. Gdy rodzice poszli po akt urodzenia, okazało się, że takiego porodu prawo nie przewidziało.

– Agnieszka przyniosła dobry temat. Dobry, to znaczy, że był oryginalny, a jednocześnie trzeba było załatwić konkretną sprawę.

– Miała ciekawe nagrania, docisnęła urzędników, brakowało tylko paru szczegółów. Łatwo dała się przekonać, że pewne sceny ona sama powinna zaaranżować, powiedzieć wcześniej rozmówcom mniej więcej jakie sceny trzeba nagrać. Najpierw wzbraniała się przed tym, bojąc się, że to wypadnie sztucznie. Oczywiście tak nie było.

-Dobrała muzykę. W zasadzie od początku czuła jak to powinna być melodia i nuciła ją, podczas gdy ja dopiero nadawałam kształt opowieści. Potem pilnowała, abym dobrze ją podkładała. Podporządkowałam się jej w tym całkowicie, bo  Agnieszka jest też muzykiem.

-Jest kreatywna. Gdy poprosiłam, by nagrała scenę z dziećmi, wymyśliła, że poprosi o namalowanie rodziny. Zadbała też o nagranie mieszkańców wsi.

– Przypomniała mi, że powinnam częściej młodym radiowcom mówić o nagrywaniu tła. Powtarzać to do znudzenia. Czyli w pewnym momencie prosimy wszystkich, aby nie zwracali na nas uwagi i nagrywamy odgłosy domu. Podczas montażu, tło przydaje się gdy przechodzimy z jednej sceny w drugą. Albo maskuje cięcia, które są konieczne. Jeśli jesteśmy dziennikarzem prasowym, jest to pewnie czas na obserwacje. Dziennikarz telewizyjny nagrywa z kolei tak zwane przebitki i efekty dźwiękowe służące do umiejscowienia danej postaci i uwypuklenia sytuacji dźwiękiem.

-Czasami prowadzę warsztaty dla młodych dziennikarzy, teraz wiem, na co bardziej ich uczulać, jaka wiedza jest im potrzebna. Agnieszka zastosowała w praktyce to, o czym kiedyś pisałam na blogu. Zobacz jak zostać dziennikarzem?

“Znajdź sobie mentora. Wcześniej pomyśl kto ci imponuje w redakcji, poznaj jego twórczość, a potem postaraj się, aby przyjął cię pod swoje skrzydła. Daj mu coś w zamian, czyli własne umiejętności, które wymieniłam wcześniej. Szukaj mu bohaterów, rób research. Przekonaj go, że rzeczywiście chcesz się czegoś nauczyć. Ja byłam szczęśliwa, gdy stażystka przygotowała mi zestaw płyt z muzyka przydatną w reportażach. Mam je do dziś, nadal używam, a ona już dawno zrezygnowała z radia.”

Agnieszka pojawiła się na seminarium reportażu kilka lat temu. Przysiadła się do mnie i zaczęła pomagać. A to gasiła światło podczas przesłuchań, a to poprawiła mi prezentację w komputerze. Potem zagrała mi do reportażu motyw muzyczny o który ją poprosiłam. I nie straciłyśmy ze sobą kontaktu, gdy dostała się do redakcji “Zapraszamy do 3”. Zawsze chętna do pomocy i pracy. Aż wreszcie przyszła z ciekawym tematem, a ja mogłam zrobić to, co jej kiedyś obiecałam. Wspólny reportaż!

A jak nam wyszedł, możecie posłuchać tutaj: “Dziecko, którego nie ma”

Polecam waszej uwadze jeszcze dwa wpisy, dedykowane tym, którzy chcą wreszcie nagrać reportaż.

Jak nauczyć się robić reportaże?

Jak zostać dziennikarzem?

Czy ktoś z czytających chciałby nagrać/napisać reportaż? Może coś podpowiemy.

Hanka


7 komentarzy

J. · 25 lutego 2019 o 11:44

Jeszcze na studiach zanim trafiłam do radia to nagrałam reportaż, miałam wiele godzin nagrań i wszystkiego uczulam się sama od podstaw, robiłam to wiele godzin, dniami i nocami. Reportaż spotkał się z pozytywnym odbiorem, a nawet dostał dyplom w konkursie dla młodych dziennikarzy. Zawsze ciekawiły mnie emocje i historie osadzone w przeszłości. Potem trafiłam do radia studenckiego do redakcji kultury co sprawiło, że ciągle miałam szansę malować obrazy dźwiękami, a kiedy skończyłam studia zatrudniłam się komercyjnym radiu gdzie jestem lokalnym dziennikarzem newsowym. Moja praca nie kończy się o 16, a minimum o 18 i przypomina trochę “produkowanie” informacji, nie odnajduje się w tym całkowicie, chciałabym robić reportaże, ale nie mam na to kompletnie czasu. Cały czas śledzę tego bloga – zazdroszczę, podziwiam i mam nadzieję, że też kiedyś będę miała szansę tworzyć.

    Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 25 lutego 2019 o 14:35

    Ja też sobie nie wyobrażam, by po orce w newsach, wieczorem siadać do reportażu. Raz czy dwa można, ale nie stale. Życzę, by kiedyś znowu udało się coś nagrać:) Pozdrawiam ciepło

Joanna · 25 lutego 2019 o 12:23

Świetne wskazówki. Kiedyś rozważałam i ten zawód 🙂

    Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 25 lutego 2019 o 14:35

    Ciekawy, ale stresujący:)

Vicky · 25 lutego 2019 o 12:58

Bardzo ciekawy wpis. Sama miałam styczność jedynie z formą pisaną 🙂

    Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 25 lutego 2019 o 14:36

    Pisanie wg mnie jest o wiele trudniejsze. Teraz z Katarzyną pisałyśmy książkę, więc mam porównanie:)

Reportaż to nie długi news Torba Reportera i Podcastera · 19 marca 2022 o 20:01

[…] O różnicach w pracy dziennikarza newsego i reportażysty napisałyśmy na blogu: “Siedem grzechów głównych”  […]

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *