Czyścimy kibelek, czyli przykład zabawnego reportażu
Rzadko kiedy opowiada się z humorem, z pewnym „przymrużeniem oka”. Ja jednak bardzo lubię takie zabawne historie. Poniżej przykład takiego reportażu.
Viren jest Hindusem. Siedzimy w jego domu w Elblągu, a on opowiada mi o swojej babci, która mieszka w Indiach. Według niej Viren, żeniąc się ze starszą od siebie polską rozwódką, popełnił mezalians i spadł w hierarchii klasowej kilka oczek niżej. Dlaczego?
Między innymi dlatego, że musi sam po sobie sprzątać toaletę. Tymczasem w domu jego babci w Delhi osoba, która sprząta ubikację, nie może nawet dotykać jej kapci. Gdy kiedyś się to zdarzyło, babcia natychmiast kazała sobie kupić nowe domowe pantofle. Słucham Virena i nagle wpadam na pomysł radiowej sceny.
Bo w radiu można coś opowiedzieć, ale można też to po prostu „pokazać”, czyli nagrać człowieka w działaniu. Choć znam Virena niecałą godzinę, namawiam go, żebyśmy poszli posprzątać z mikrofonem jego ubikację. Na początku, jak pewnie postąpiłby każdy na jego miejscu, nieco się wzbrania. Przekonuję go, że taka scena opowie o kulturze Hindusów więcej niż niejeden wykład na temat różnic kulturowych, bo ludzie lubią proste wyjaśnienia, szukają prostych różnic (przynajmniej na początku).
Nagrywam z Virenem czyszczenie kibelka. Oczywiście nagranie jest dla radia przydługie. Montuję je więc o wiele krócej, a do dźwięku spuszczanej wody dodaję muzykę niczym z hollywoodzkiego filmu szpiegowskiego. Tak powstaje pomysł na jeden z moich najzabawniejszych reportaży „Mezalians albo historia pewnej ucieczki”.
Jasne, że można opowiedzieć tę historię na poważnie. Brzmi ona mniej więcej tak: 20-letni Hindus zakochuje się przez internet w starszej o ponad 10 lat polskiej rozwódce z dzieckiem. Ponieważ jego rodzice nie zgadzają się na ten związek, Viren ucieka do Polski, gdzie żeni się z kochanką. Nudne? Trochę. Ale jeśli dodam do tego opowieść o babci i czyszczenie kibelka, robi się o wiele ciekawiej i zabawniej zarazem.
Tu znajdziesz reportaż pisany o Virenie. https://www.znak.com.pl/ksiazka/zdarzylo-sie-naprawde-opowiesci-reporterskie-hanna-bogoryja-zakrzewska-katarzyna-blaszczyk-142609
Warto pamiętać, że nie wszystko, co bawi nas podczas nagrań, będzie śmieszne dla odbiorcy. W radiu komizm powstaje z połączenia scenek radiowych, czyli człowieka nagranego w działaniu, samej opowieści bohatera (niektórzy ludzie potrafią po prostu zabawnie opowiadać), montażu (ucięciu wypowiedzi w odpowiednim miejscu, podłożeniu odpowiedniej muzyki albo ciekawego, śmiesznego efektu), sprawdza się też humor sytuacyjny (jeśli nagram starsze panie, plotkujące o romansach sanatoryjnych, to prawie na pewno będzie to bardzo zabawna scena radiowa. Wykorzystałam to w reportażu pt. „Książę z Ciechocinka”.
Uważam też, że niektóre banalne tematy (np. o miłości) warto opowiadać lekko, z dystansem i dowcipem. Paradoksalnie humor dodaje takiej opowieści głębi i sprawia, że chce nam się słuchać kolejnej historii o miłości (na pewno poświęcę takim opowieściom oddzielny post, bo uwielbiam ten temat).
W radiu jest kilka osób, które mają niesamowity dar zabawnego opowiadania historii. Niekwestionowaną mistrzynią jest w tej materii nieżyjąca już Irena Linkiewicz z Radia Zachód Zielona Góra. Poświęciłyśmy jej wpis na naszym blogu, znajdziesz w nim inne przykłady ciekawych reportaży: “Caryca reportażu-uczmy się od niej”.
Z młodszych koleżanek wskazałabym na Małgorzatę Nabel-Dybaś też z Radia Zachód. Małgosia uzyskuje efekt lekkości i zabawności swoich reportaży scenami radiowymi i przede wszystkim narracją własną. Polecam szczególnie jej dwa ciekawe reportaże: „Pamiętnik z wieżowca” i „Podwójny agent”.
Warto też zauważyć, że zabawny reportaż nie musi być w całości śmieszny. U Małgosi ironia i gorzka prawda o świecie wywołują czasem śmiech przez łzy i tak jest dobrze!
Szukam w głowie przykładu zabawnego reportażu pisanego i… mam pustkę. Pomożecie mi takie znaleźć?
Myśląc o autorach, którzy w mistrzowski sposób posługiwali się zabawną narracją w opowieści, nie mogę nie wspomnieć królowej kryminału Joanny Chmielewskiej, bo przecież jej opowieści są nie tylko krwiste, ale też po prostu śmieszne. Na pewno liczy się tu ponad wszystko język autora, błyskotliwa gra skojarzeń, ale także umiejętność opisywania scen i emocji bohaterów w dowcipny, zdystansowany sposób.
Dużo nauczyłam się z prozy kobiecej, której nie bałam się czytać (poważna reporterka czyta książki dla bab? Tak!). W Polsce dużo jest autorek, które tworzą lekkie opowieści o życiu. Ostatnio wpadła mi w ręce Magdalena Witkiewicz i nieźle się ubawiłam. Czasem w opowieści, tak jak w życiu, chodzi przecież też o rozrywkę.
W reportażu dzięki utrzymaniu dystansu możemy powiedzieć coś więcej o świecie, przekazać jakąś prawdę. I dlatego na koniec zachęcam jeszcze do posłuchania jednego z moich pierwszych reportaży: „Welonowa fiksacja, czyli raport o starych pannach”. Pełen błędów realizacyjnych, montażowych, a nawet dramaturgicznych uświadamia, że także początkujący autor może zrobić całkiem zabawny reportażyk.
Czekam na Wasze propozycje zabawnych reportaży pisanych. Może Antoni Ferdynand Ossendowski, czyli nasz rodzimy reporter-awanturnik?
Kasia
Jeśli ten wpis jest dla Ciebie wartościowy, zostaw swój ślad w komentarzu.
Zapraszamy też do słuchania naszych podcastów na platformach podcastowych, między innymi na Castosie.
Jeśli chcesz, by powstawały wcześniej, albo chcesz wziąć udział w powstawaniu reportażu we współpracy ze słuchaczami. zostań naszym Patronem. PATRONITE
0 komentarzy