Torba Reportera i Podcastera

Caryca reportażu-uczmy się od niej

Opublikowane przez Hanna Bogoryja-Zakrzewska w dniu

Ciężko mi pisać w czasie przeszłym o Irenie Linkiewicz. Żal, że od tak dawna nie przyjeżdżała na nasze seminaria. Dużo się od niej uczyliśmy. Ale pozostały jej reportaże. Trzeba je poznać, aby zrozumieć jak ważną rolę w każdej opowieści odgrywa autor.

Rola autora w reportażu

Ostatnio słuchałam reportażu młodszego kolegi i pomyślałam, że muszę napisać post o zadawaniu pytań i obecności autora w opowieści. Sądziłam, że podeprę się przykładami reportaży Ireny. Nagle przeczytałam szokującą wiadomość, że właśnie zmarła.

Dla tych, którzy nie wiedzą, Irena Linkiewicz to wybitna reportażystka radiowa z Zielonej Góry. Laureatka wielu nagród, w tym oczywiście Złotego Mikrofonu. Niepowtarzalna!!! Dlaczego?

od lewej: Krzysztof Rutkowski,  Irena Linkiewicz, Irena Piłatowska,  Krzysztof Wyrzykowski. Zdjęcie z archiwum Krzysztofa Wyrzykowskiego.

Krzysztof Wyrzykowski, reportażysta ze Studia Reportażu i Dokumentu napisał na swoim FB: To była niezwykła osobowość, co wyrażało się zarówno w Jej twórczości jak i sposobie bycia”. Poprosiłam, aby rozwinął tę myśl.

Krzysztof Wyrzykowski: Irena dla naszego środowiska jest osobą wyjątkową i jej reportaże są niezwykłe. Takiej metody twórczej jak ona nikt nie stosował. Są różne sposoby budowania reportażu. Irena miała metodę twórczą, która polegała na tym, że reporter był istotną postacią opowieści. Ona sama była bardzo ładna, obdarzona wdziękiem, błyskotliwa i inteligentna. Była ważną postacią tych swoich reportaży. To, w jaki sposób ona rozmawia ze swoimi rozmówcami, to właśnie było budowanie dramaturgii. Miała niezwykły zmysł satyryczny i wyczucie groteski.

Na przykład reportaż “Odrobina sarmatyzmu” to opowieść o tym, że pewien wójt gminy postanowił zrobić galerię wójtów tejże gminy. Wynajął malarza, który miał portretować poprzednich burmistrzów. Pomysł sam sobie absurdalny. Irena rozmawia z mieszkańcami, którzy mówią, że to w ogóle głupota, bo lepiej byłoby przedszkole wybudować, czy coś innego. Tymczasem burmistrz przekonuje, że to jest utrwalanie historii. Ona dociera do poszczególnych bohaterów, którzy są portretowani i obnaża ich miałkość i  szczerze powiedziawszy, głupotę. Słuchając reportażu, śmiejemy się, ale to gorzki śmiech na zasadzie: z czego się śmiejecie? sami z siebie się śmiejecie.

Ona miała też dar takiego dość sprytnego podchodzenia swoich bohaterów. Była bardzo miła, sprawiała wrażenie, że chciała się dowiedzieć od rozmówcy jakieś istotnych rzeczy. Dopiero w pewnym momencie ktoś orientował się, że ona robi go,  że tak powiem, w konia. Zaczynał mocno wiosłować do tyłu, ale już było za późno. Przykładem na to jest reportaż “W aspekcie kompensacji”. Opowiada o spotkaniu naukowym, na którym dyskutowano temat: w jaki sposób zagospodarować czas wolny osób bezrobotnych. No sam pomysł i temat po prostu dość absurdalny. Irena rozmawia z tymi naukowcami z pełną powagą, podpuszczając ich i ukazuje całą miałkość tego zamierzenia naukowego. A jeszcze konfrontuje to z głosami bezrobotnych, którzy stoją obok tej sali w której jest konferencja. Odsłania całą  groteskowość tego przedsięwzięcia. Takich audycji o wymowie satyrycznej Irena zrobiła wiele i wszystkie były znakomite.

Natomiast audycją, którą sobie cenię najbardziej, to jest “Uwertura do życia”. Zamiast Ireny w roli reportera, który rozgrywa całą akcję jest jej alter ego, czyli młoda osoba. Licealistka, tuż przed maturą, która podejmuje się konfrontacji ze światem dorosłych. W  małym miasteczku burmistrz nakazał zlikwidowanie gniazd ptasich, ponieważ ptaki przeszkadzają wypoczywającym w parku osobom. Gniazda były zrzucane z drzew i palone wraz ze znajdującymi się w nich pisklętami. Dziewczyna podejmuje walkę w obronie tych ptaków i idzie do kolejnych urzędników. Zadaje pytanie, jak oni mogą wydawać tak tak bezdusznie polecenia i wykonywać takie zadania. Na końcu trafia do samego burmistrza, który stara się ją z ojcowską troskliwością potraktować i niby ją wysłuchać. Ona obnaża jego głupotę i prostactwo. Pamiętam takie znamienne zdanie, gdy pyta: ”Czy pan uważa, że można było przeprowadzać taką akcję, a w dodatku to się działo na oczach dzieci ?”. A on odpowiada:”No nie, to raczej się powinno odbywać o innej porze”. A ona dopytuje:” A jaki jest odpowiedni czas na zabijanie?”. Burmistrz odpowiada: “No wydaje mi się, że w godzinach wieczornych, to powinno się odbywać”. To jest audycja, która jest wręcz traktatem filozoficznym.

Dodatkowo pod koniec audycji Irena opowiada o całym tym zdarzeniu rodzicom tej dziewczyny, a oni mówią:” Ona jest za bardzo wrażliwa. Trzeba by jej dać jakieś zastrzyki chyba, żeby ona nie była taka wrażliwa. No bo przecież ona jeszcze nie wie tego, że nie warto podejmować walki wtedy, kiedy nie ma szans na wygraną.” Czyli po prostu szkoła konformizmu i zderzenie takiej młodzieńczej wrażliwości z rutyną i konformizmem wszechświata dorosłych.

Nie ma drugiej takiej osoby, która by w taki sposób prowadziła swoje audycje i dlatego Irena jest wyjątkowa.

od dołu: Bożena Markowska,Anna Sekudewicz,Irena Piłatowska, Irena Linkiewicz, Krzysztof Wyrzykowski

Podobnego zdania jest Anna Sekudewicz, reportażystka z Radia Katowice:

Ona była jedyna w swoim rodzaju. Wyróżniało ją niezwykłe poczucie humoru. Gdy była na seminarium to było oczywiste, że będzie grała pierwsze skrzypce, będzie widoczna. Uwielbiała wkładać kij w mrowisko i dyskutować. Jej reportaże, tak jak ona, też są rozpoznawalne i bardzo wyraziste.

Po pierwsze wybierała tematy, które wydawały się z pozoru poważne czy tragiczne, ale najczęściej ona pokazywała je ze strony satyrycznej. Po drugie, Irena uczestniczyła w reportażu i tak jak mamy narrację w opowieści, tak ona swoją osobowością prowadziła słuchacza przez historię, przez opowieść. Pamiętam te salwy śmiechu na seminarium na Wigrach. Ludzie płakali po prostu ze śmiechu słuchając jej reportaży.  Bo ktoś już miał przygotowaną przemową, a ona nagle potrafiła zadać jakieś absurdalne, groteskowe pytanie. Wytrącała go kompletnie z tego nurtu myślenia i odpowiadał jej nagle zupełnie inaczej, niż zamierzał. Nie znalazła niestety takiego reportażysty-kontynuatora na swoją miarę.

Bardzo smutne są okoliczności wycofania się Ireny z tak aktywnego życia reportażysty. Mianowicie stanęła w obronie żony sąsiada, a ten uderzył ją nieszczęśliwie w szczękę. Ten cios zmienił twarz Ireny na pewien czas i  uważam, że bardzo mocno zmieniło ją to psychicznie. Mimo, że to wszystko było potem niewidoczne, to ona nie wyzwoliła się już z takiego poczucia, że nie jest sobą. I powoli zaczęła się wycofywać. Szkoda wielka, ponieważ wnosiła takie życie do tego naszego grona, że ogromnie nam jej brakowało.

Pierwszy z prawej Jan Smyk. Zdjęcie z archiwum Joanny Bogusławskiej.

Poprosiłam też Jana Smyka, reportażystą z Radia Białystok, aby napisał kilka zdań o Irenie. Mieli dużo wspólnego, choćby w satyrycznym widzeniu świata. Okazało się, że Jan sam nosił się z zamiarem napisania wspomnienia. To właśnie od niego zaczerpnęłam tytuł tego wpisu-”Caryca reportażu”.

Jan Smyk: Wspominając Irenę niezmiernie trudno wybrać o czym mam napisać słów parę. W naszym radiowym świecie Ona była indywidualnością. Gwiazda. Wielobarwna osobowość w reportażowej twórczości i życiu towarzyskim. Odważna w formułowaniu myśli po wielokrotnym, dokładnym „opukaniu” tematu. Z niechęcią rozmawiała o warsztacie. Lubiła czytać. Bardzo dużo czytała (ostatnio filozofów) i dlatego też w rozmowach, wywołana do tablicy, koncentrowała się na temacie i dramaturgii swoich reportaży a nie na techniczno – dźwiękowej ich stronie. Nie napiszę jednak o Jej twórczości. Podpisując się pod gotową audycją uważała, że w tym momencie rola autora jest skończona. Dalej głos ma słuchacz. A słuchacze wielokroć dali satysfakcję Autorce za skomponowane radiowe dzieła.

Wspomnienia o Irenie będą żyć w reportażowej rodzinie. Kilka dni temu w Warszawie, na jubileuszu Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia, razem z Krzysiem Wyrzykowskim opowiadaliśmy obecnym o Jej legendarnym tańcu z pewnym uniwersyteckim profesorem. W mej głowie wiele innych spotkań i rozmów, bo Ona, choć już ostrzelana i utytułowana radiowa reportażystka stosunkowo wcześnie, w mojej karierze radiowej, pozwoliła mi mówić do siebie per ty. Ona Caryca reportażu. A z tą Carycą to było tak.

W poszukiwaniu korzeni genealogicznych nazwiska po mężu, przyjechała Irena do nas, do Białegostoku. W dzień penetrowała różne mądre księgi a wieczorami prowadziliśmy jeszcze mądrzejsze radiowo towarzyskie dysputy. Przy którymś spotkaniu z ust Basi Ciruk – bywało u Basi, że słowa płynęły przed myślami – otóż z jej ust usłyszeliśmy: ty Irenka to Caryca reportażu. Wybuchnął śmiech, ale tytuł przylgnął. Pasował jak ulał więc się przyjął.

Podczas choroby Irena wyindywidualizowała się z życia dziennikarskiego. Odzywaliśmy się do siebie w chwilach okolicznościowych, które stawały się coraz rzadsze. Dopiero praca nad Antologią Polskiego Reportażu Radiowego ożywiła nasze kontakty. Najpierw niedostępna, z czasem dość rozmowna jak na jej stan zdrowia. Zaskoczyła mnie zupełnie kiedy pod koniec lata 2018 sama zadzwoniła do mnie z pytaniem o postęp prac. Rozmawialiśmy tym razem dosyć długo o sprawach prywatnych. Opowiadała dużo o swoich rodzicach, o przyjeździe do Zielonej Góry. Zaproponowałem zdanie do biogramu: Kresowianka z udokumentowanym rodowodem szlacheckim. Jako mistrzyni groteski powiedziała : napisz to mi na papierze i przyślij. Posłałem i za kilka dni zadzwoniłem. Zaakceptowała pod warunkiem, że zmienię wybrane do prezentacji w Antologii reportaże. Zmieniłem ale pod warunkiem, że przyśle mi swoją fotkę. Tu już Caryca, na swój sposób, zbuntowała się. Po buncie przysłała kilka fotek do wyboru.

Irena była osobą, której miałem jako pierwszej wysłać egzemplarz autorski naszej Antologii Polskiego Reportażu Radiowego. Ze łzą w oku i bólem w sercu piszę: nie zdążyłem. A może nieprawda ? Irenka była szybsza. Uciekła nam. Wielka szkoda i żal po Tobie Caryco Polskiego Reportażu.

Pierwszy z prawej Mariusz Marks. Fotografia ze zbiorów Krzysztofa Wyrzykowskiego.

Mariusz Marks, to reportażysta, który na wiele lat odszedł z Radia Wrocław, a teraz z nim współpracuje. Należy do młodszego pokolenia, niż pozostali moi rozmówcy. O Irenie Linkiewicz mówi, że była jego “akuszerką”. Dlaczego?-posłuchajcie.

Zajrzyjcie też do radiowego archiwum: https://www.polskieradio.pl/80,Reportaz

Będziemy je stopniowo uzupełniać. Nie ma w nim na razie reportażu “Odrobina sarmatyzmu” o którym opowiedział Krzysztof Wyrzykowski. Ale znajdziecie za to:

“W aspekcie kompensacji”

Krytyczne, satyryczne spojrzenie na “Sympozjum na temat wykorzystania wolnego czasu przez bezrobotnych”, zorganizowanego przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Czasu Wolnego i Rekreacji. O swoim życiu opowiadają anonimowi bezrobotni, a o kulturowych i kulturalnych zachowaniach mówią członkowie Stowarzyszenia. Dyskusja i referaty są komicznie jałowe w obliczu beznadziejnych realiów.

“I capa można wydoić”

Uhonorowany pierwszą nagrodą w konkursie “Polska i świat” reportaż satyryczny, którego tematem jest pomysł Opieki Społecznej, by podopiecznym – zamiast zasiłku pieniężnego – dać do hodowli kozy.

“Uwertura do życia “oraz więcej o Irenie Linkiewicz na stronie Radia Zachód

Więcej wspomnień osób, które ją dobrze znały znajduje się tu: Strona Studia Reportażu i Dokumentu

Hanna

3 komentarze

Sobkowiak Czesław · 25 stycznia 2019 o 19:08

Myśle, że wszystko co napisano o I. Linkiewicz jest tu prawdziwe i właściwe. w zasadzie prawie nic nie wiem o jej życiu, o którym opowiadała, o swoim przyjeździe do Zielonej Góry, o swoich rodzicach, w tej chwili o tym chciałbym wiedzieć i też , np do kiedy pracowała w Radiu Zachód.

    Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 25 stycznia 2019 o 20:58

    Zazwyczaj o mistrzach reportażu przygotowujemy radiowe reportaże i wtedy te wszystkie informacje tam się znajdują. W Warszawie nikt nie zrobił o Irenie takiego reportażu, może powstanie w Zielonej Górze. Wtedy od razu podamy link. W Torbie Reportera chciałyśmy przede wszystkim zachęcić do słuchania jej reportaży, bo już nikt nie zajmuje się groteską w reportażu. Warto słuchać i się uczyć.

Czyścimy kibelek, czyli przykład zabawnego reportażu Torba Reportera i Podcastera · 21 lipca 2024 o 15:01

[…] W radiu jest kilka osób, które mają niesamowity dar zabawnego opowiadania historii. Niekwestionowaną mistrzynią jest w tej materii nieżyjąca już Irena Linkiewicz z Radia Zachód Zielona Góra. Poświęciłyśmy jej wpis na naszym blogu, znajdziesz w nim inne przykłady ciekawych reportaży: “Caryca reportażu-uczmy się od niej”.   […]

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *