Torba Reportera i Podcastera

#57 Słowo pisane a mówione. Cykl: Jak nagrać serial audio? część 3.

Opublikowane przez Hanna Bogoryja-Zakrzewska w dniu

slowo-pisane

#57 Słowo pisane, a mówione. Cykl: Jak nagrać serial audio? -część 3.

Śledztwo Pisma to reporterski serial podcastowy o określonym formacie. Składają się na niego: rodzaj narracji, serialowa dramaturgia, specjalnie napisana muzyka.

Dla nas bardzo ważny jest język audio. Jak układała się nasza współpraca z redaktorami Pisma?

slowo pisane
Hanna Bogoryja-Zakrzewska i Piotr Nesterowicz. Foto: Iga Gromska

W podcaście rozmawiamy z Piotrem Nesterowiczem, prezesem Fundacji Pismo i producentem serialu oraz Igą Gromską, koordynatorką projektu. Wykorzystujemy też fragmenty pierwszego odcinka serialu.

Z tego podcastu dowiesz się:

Co sprawiało nam trudności we współpracy i jak sobie z tym poradziliśmy;

Różnice: słowo pisane, a  mówione.

Czym różni się podejście do narracji specjalistów od słowa i reportażystek radiowych.

Posłuchaj nas tutaj:

Castos, Spotify, iTunes, YouTube

Kanał RSS: https://torba-reportera.castos.com/feed

Prezent dla Ciebie:

Niestety tylko pierwszy odcinek 5 sezonu jest dostępny dla wszystkich. 

Pozostałe odcinki są tylko dla osób z aktywną subskrypcją Pisma lub Audioteki. Ale mamy dla Ciebie kod rabatowy uprawniający do dostępu rocznego do Pisma online za 89zł wraz z wydaniem audio i na czytniki.

Ten kod dostaniesz za polecajkę. Czyli poleć Śledztwo Pisma w poście, rolce, wpisie na Twoich social mediach. Prześlij nam link na messengera Torby reportera i podcastera lub mail torbareporeta@gmail.com. Wtedy wyślemy  kod rabatowy.

Ważne linki

Serial audio- jak nagrać?

Budowanie zaufania. Jak nagrać serial audio?-część 2.

Pierwszy odcinek Śledztwa Pisma. Sezon 5.

Partnerem strategicznym piątego sezonu jest Audioteka.

Producentem Śledztwa Pisma jest Piotr Nesterowicz (Fundacja Pismo).

Autorkami 5. sezonu Śledztwa Pisma są Katarzyna Błaszczyk i Hanna Bogoryja-Zakrzewska z inicjatywy Torba Reportera i Podcastera.

Weryfikacja faktów: Marcin Czajkowski

Ilustracje: Marta Róża Żak

Muzyka: Wojciech „Wojtall” Wierzba i Piotr Lakwaj.

Lektorzy: Katarzyna Błaszczyk, Hanna Bogoryja-Zakrzewska i Maciej Więckowski.

Montaż i realizacja dźwięku: Jacek Kurkowski

Montaż i realizacja video: Fat Frogs Media

Napisy: Adrianna Gierszewska

Koordynacja projektu: Iga Gromska

Animacje i dystrybucja Youtube: Fat Frogs Media

Dowiedz się więcej o piątym sezonie „Śledztwa Pisma”: https://sledztwopisma.pl/o-piatym-sez…

Ciekawe jesteśmy Twojej opinii o serialu. Napisz do nas w komentarzu lub mailu.

Zapraszamy też do współpracy z nami. Możesz skonsultować swój podcast albo zlecić nam nagranie audio.

Hanna i Katarzyna

Słowo pisane, a mówione-TRANSKRYPCJA

Katarzyna Błaszczyk i Piotr Nesterowicz: Spokojnie. Śledztwo Pisma. To report… No właśnie. Hania, czy ja nie jestem za głośno, bo ja wchodzę w pomarańczowe? No, nie wchodziłaś przedtem. Jacek mówił, że mam być blisko mikrofonu, wiesz, bo mnie łapie wtedy. No tak, ale przesterujemy, to już nic nie wyjdzie. Dobra, mów. Odcinek pierwszy. Córka i matka.

Hanna: To był początek nagrywania ostatecznej wersji narracji do serialu Śledztwo Pisma. Jeśli chcesz poznać kulisy tworzenia tej opowieści i dowiedzieć się, jak układała się praca reportażystek radiowych ze specjalistami od słowa pisanego, to posłuchaj 57. odcinka podcastu Torby Reportera i Podcastera.

Dżingiel

Cześć, z tej strony Hanna Bogoryja-Zakrzewska. I Katarzyna Błaszczyk.

Hanna: A to jest już trzeci odcinek naszego podcastu warsztatowego, o tym, jak powstawał serial audio Śledztwo Pisma.

Katarzyna: Siedzimy właśnie w salonie Hanki. Niestety sytuacja nas zmusza do tego, żeby właśnie tutaj nagrywać. Także w tle jest komputer, jest lodówka i chyba robią coś sąsiedzi. 

Hanna: Siedzimy tu, bo być może nagle będziemy musiały czegoś poszukać w komputerze, bo już o wielu rzeczach zapomniałyśmy. Produkcja tego serialu audio trwała rok. Ale ważna informacja, na końcu tego odcinka mamy dla ciebie kod rabatowy na subskrypcję pisma. Pierwszy odcinek był dostępny dla wszystkich, a następne odcinki są dostępne tylko dla subskrybentów magazynu Pismo i Audioteki. Za nami już pierwszy odcinek i przypomnijmy, co się w nim wydarzyło.

W poprzednim odcinku… Gównojadzie, dupolizusie, śmierdzący trupem… Ja tego słucham, no stopno. Oskarżona Agata J. jest mamą Oli. Była bardzo otwartą mamą. Bo kibel wybrałaś za dom. Kiblem się stałaś. Powiem to, że to było straszne. Była zmęczona i zdenerwowana bezustannie. Potrafiłam się położyć spać i od nieodczytanych wiadomości mieć na przykład 38. Tylko co 10 nękana osoba zgłasza to na policję. Nagle się pojawił taki pan. W tak zwanej podstawówce wołali na mnie Daro. Zanim dupolizy zaczęły mówić Daro Darecki. Codziennie rano jak wstawałam, ok jest następny dzień, może dzisiaj będzie lepiej. Ale udało nam się przeżyć. 

Katarzyna: Takim ważnym tematem, który dzisiaj chcemy poruszyć, to jest współpraca z magazynem Pismo. Bo przecież producentem piątego sezonu śledztwa Pisma i w ogóle tego serialu jest właśnie Fundacja Pismo związana z magazynem Pismo. I chcemy opowiedzieć o pracy dwóch światów. Z jednej strony naszego świata, czyli tego świata radia, świata audio. A z drugiej strony świata pisanego, czyli wybitnych autorów i producentów z magazynu Pismo. Bo to spotkanie było dla nas inspirujące, ciekawe.

Hanna: A czasami było dla nas wielkim wyzwaniem. I rozmawialiśmy na ten temat z Piotrem Nestorowiczem, który jest prezesem Fundacji Pismo, a jednocześnie producentem śledztwa. Oraz z Igą Gromską, która jest koordynatorką tego projektu. 

Iga Gromska: To był tak naprawdę pierwszy raz, gdy współpracowaliśmy z osobami, które siedzą w radiu od kilkudziesięciu lat. I jako magazyn, który stawia jednak na te długie treści, bo większość artykułów w Piśmie ma kilkadziesiąt stron, my stawiamy przede wszystkim na historię, na to jak jest opowiedziana, na to jak jest zbudowana narracja, na to jakie treści się tam pojawiają. I format podcastowy, owszem, służy temu, żeby przekazać to również dźwiękiem. Jednak przede wszystkim stawialiśmy na tę treść, która jest słowem pisanym, która powstaje na bazie scenariusza. W pracy z wami zaskoczyło nas najbardziej, to nie powiem, że wkurzało, bo to było dla nas po prostu nowe doświadczenie, że niektóre zabiegi narracyjne nie były możliwe do zrealizowania, ze względu na to, że brzmiałyby nienaturalnie w audio.

Tak jak też pewnie wiecie, współpracując z waszym realizatorem dźwięku, niektóre wypowiedzi bohaterów nie były możliwe do przeniesienia, chociażby w inne otoczenie, w inne miejsce. Jeżeli towarzyszyłyście bohaterce i na sali sądowej, i u niej w domu, i na spacerze, to czasami wypowiedzi, które mówiła główna bohaterka, swą drogą jest bardzo dobrą mówczynią, więc to nam bardzo pasowało narracyjnie. Chcieliśmy czasem złożyć je tak, by było to atrakcyjne dla słuchacza, ale nie było to możliwe z punktu widzenia jakościowego, które jak rozumiem dla was jako osób, które podpisują się pod tą pracą stricte z audio, jest bardzo ważne. 

Co przysporzyło nam sporo trudności, jeżeli chodzi o tworzenie scenariusza, bo nie zawsze mogliśmy poprowadzić tą narrację w sposób, na który nam zależało, ale też to ograniczenie mogło być w pewnym sensie również otwierające na nowe możliwości. 

Hanna: Ale chyba usłyszeliście to też później, nawet jak na początku nie zwracaliście uwagi, że w momencie, kiedy bohaterka jest silnie nagrana na ulicy, którą mocno słychać, czy w sądzie, że tam są te tła akustyczne i tego nie można połączyć tak po prostu. Usłyszeliście to?

Piotr Nesterowicz: Usłyszeliśmy, ale ja mam marny słuch. Natomiast to było chwilami takie frustrujące dla mnie na przykład, że rzeczywiście, jeżeli widzę, że to jest wypowiedź, która bardzo mi pasuje do tego, żebym dodać do tej wypowiedzi, która mnie pasuje ją, to jest ten moment, w którym ja chciałbym ją mieć. A jak myśmy rozmawiali ze sobą, to czasami jest tak, że wymówiłyście, że ona właśnie nie pasuje dźwiękowo i się gryzie i z tego powodu nie powinna być.

I to jest chyba jedna z takich rzeczy, o których mieliśmy czasami dyskusję, dysputy, bo oczywiście każde spojrzenie ma swoje argumenty za i przeciw. Ale to też nie było tak, że w swojej pracy patrzyłyście tylko na dźwięk, a nie na narrację, bo to tak nie jest oczywiście. Ale dla was chwilami takie miałem wrażenie, że jak my mówimy, dla nas najważniejsza jest historia w sensie tej narracji, kolejności tych rzeczy, które ludzie mówią, a dla was, żeby to było spójne, żeby to dźwiękowo w audio się broniło. Przerysowuję, bo nie zawsze tak było. Często było tak, że mieliśmy pełną zgodność i tak dalej, ale to czasami dla mnie było problemem, bo jak myśleliśmy zawsze o śledztwie serialu podcastowym, to właśnie z tego powodu mówiliśmy bardziej o historii, którą opowiadamy w audio, niż że to ma być reportaż głosowy czy dźwiękowy, który opowiada jakąś historię. 

Hanna: Jednym ze sposobów maskujących różne tła, gdy na przykład mamy jedną osobę nagraną na ulicy, a drugą osobę mamy nagraną w jakimś pomieszczeniu, to jest podłożenie na obu tych wypowiedziach atmosfery ulicy, żeby to spoić ze sobą i zatrzeć różnicę. Pytanie tylko, czy ulicę można podkładać w momencie, kiedy bohaterka, bohater, mówią coś bardzo emocjonalnego, intymnego, jest to rodzaj wyznania. Wtedy zupełnie ta ulica nie pasuje, tutaj bardziej nadaje się cisza. Poza tym są jeszcze inne ograniczenia, o których zaraz powiemy, bo najpierw posłuchaj przykładu, który znalazłam właśnie w pierwszym odcinku.

Nagle się pojawił taki pan. I tak naprawdę tutaj można zacząć historię partnera mojej mamy. O Jezu, no, łysy, niski facet z brzuszkiem. I z takim dziwnym, z dziwną narośną na środku czoła. Przyszedł do nas z jedną torbą, gdzie miał pięć rzeczy na krzyż. Z jedną parą spodni, jedną parą gaci, z Pismem Świętym, z foliową torebką. A tak na marginesie, to w tak zwanej podstawówce, wołali na mnie Daro. I nawet mi się to podobało, zanim do kolizy zaczęły mówić Daro Darecki.

Hanna: I tam jest takie zdanie Oli. Przyszedł do nas z jedną torbą, gdzie miał pięć rzeczy na krzyż. Z jedną parą spodni, jedną parą gaci, z Pismem Świętym, z foliową torebką. I to są wypowiedzi z dwóch różnych planów dźwiękowych.

Katarzyna: Tak, dodatkowo nie chodzi o to tylko, że to było nagrane w dwóch różnych miejscach. Chodzi też o to, że podczas jednej wypowiedzi Ola stała albo siedziała, czyli była w bezruchu, a podczas drugiej wypowiedzi ona szła, czyli była w ruchu. Zupełnie inaczej mówimy, kiedy idziemy, bo na przykład sapiemy wtedy, a zupełnie inaczej mówimy, kiedy stoimy albo siedzimy. Chodzi też o to, że ona była w różnej odległości od mikrofonu. Ten mikrofon był inaczej trzymany. Prawdopodobnie to w ogóle były dwa różne sprzęty reporterskie, bo jedną wypowiedź nagrałam ja, a drugą Hania. Na zupełnie różnym sprzęcie, to znaczy na Zoomach, ale ja mam Zooma H8, a Hania Zooma H4.

No to też zmienia.

Hanna: Może trzeba było grać wszystko jednym mikrofonem, magnetofonem? 

Katarzyna: Roczna praca, szczególnie jeżeli są dwie autorki, jednym magnetofonem to byłoby trudne. I to też chyba nie o to chodzi, bo nawet jeżeli nagrywamy reportaż, nagrywałyśmy reportaż dla radia jakąś dużą produkcję, to też bardzo często ja nie miałam nagrań z jednego mikrofonu, bo to chodzi głównie o mikrofon. I to jest okej. Natomiast jak sobie poradzić z tymi zlepkami, to jest wyzwanie, ale ja myślę, że to jest wyzwanie takie na, że to jeszcze teraz wydaje nam się wyzwaniem, ile po prostu technika pójdzie tak do przodu, że to nie będzie żaden temat, to o czym my teraz rozmawiamy. Bo jeszcze do niedawna zrobienie czegoś takiego, co tutaj jest zrobione, było, o, to właściwie było niemożliwe. A teraz możliwe jest? To brzmi, ja to słyszę, ale okej. Że nie jest to do końca tak, jakbyśmy chciały. Natomiast no też pytanie właśnie do odbiorców. Na ile ty, drogi słuchaczu, czy słuchaczko, to słyszysz? Na ile o tym wiedziałaś? Wiedziałeś, gdybyśmy ci teraz tego nie powiedziały. 

Piotr Nesterowicz: Druga rzecz, która była chyba trudna, to właśnie to podejście do tego. My zawsze szybko definiowaliśmy sobie naszą drabinkę. Później jak uszczelnialiśmy, że został zrobiony to scenariusz, na który później iterowaliśmy. To było też narzędzie, dlatego żebyśmy my jako producenci mogli być sparing partnerem dla autorów. Bo jak mamy ten scenariusz napisany, możemy go przeczytać, przesuwać w jakąś tam wersję roboczą, powiedzmy, która za tym stoi.I dać swoje uwagi. 

A my z tym taką redakcją, to jeszcze bardzo mocno wtrąca, ma bardzo dużo uwag takich redakcyjnych. Nie tylko na poziomie tego, jak to zdanie powinien powiedzieć ten narrator czy narratorka, ale też właśnie czy powinniśmy mieć to nagranie, czy w ogóle jak na razie okazuje się, że całą sekcję sobie zaplanowaliśmy, powinniśmy stąd wywalić, bo jest za długa albo nudna, albo gubi słuchacz, albo za wcześnie on mówi, jest super, tylko że powinniśmy mieć później. I to chyba była moją główną obawą przez pewien czas, że nie miałem poczucia kontroli nad tym, co się dzieje. Nie w sensie, że muszę mieć kontrolę, ale taką, że będę w stanie mieć wpływ na to, co się dzieje, a nigdy nie będę tam, gdzie Wy jesteście, czy Wy robiliście te nagrania, a nie ja. 

Katarzyna: Myślę, że cały problem polegał na tym, że do tej pory pracowaliście z ludźmi słowa i oni pisali scenariusz. Czyli najpierw, owszem, były jakieś nagrania, oni spotykali się ze swoimi bohaterami, śledzili te historie, robili tzw. research, ale potem pisali, po prostu pisali scenariusz, który przekazywali do redakcji pisma, redakcja pisma dawała uwagi. I to był moment, który nas bardzo wkurzał i nam nie odpowiadał, ponieważ my nie potrafimy tego zrobić. I to bardzo szczerze tutaj powiem, że my nie potrafiłyśmy bez nagrań, czyli bez prawie wszystkich nagrań, napisać tych scenariuszy. My po prostu zmontowałyśmy audycję, czyli my zrobiłyśmy to od drugiej strony.

Czyli najpierw montowałyśmy dźwięk, później robiłyśmy transkrypcję tego montażu, wysyłaliśmy do Was i na tej podstawie powstały scenariusze, czyli na tej podstawie dawaliście nam uwagi. Co też było dla nas ciekawe, nikt nigdy wcześniej nie poprosił nas o to, żebyśmy napisały scenariusze i żebyśmy robiły transkrypcję jakiejkolwiek wersji naszej audycji. My dostawałyśmy uwagi od redakcji, bo to jest normalne na każdym etapie pracy, także w radiu czy z audio, natomiast to były uwagi do dźwięku, a nie uwagi do tego co się dzieje w piśmie, w naszym wypadku w transkrypcji, w Waszym wypadku w scenariuszu, więc to była dla nas taka zupełnie nowa część pracy i duża tak naprawdę część pracy, bo musiałyśmy sobie to wszystko przemeblować w głowach.

Piotr Nesterowicz: No to myślę, że jakoś to się zbiegło w tej formule takiej, że jakby jakoś pierwszy odcinek, że byśmy przepchnęli, no to później też kolejne wydaje mi się, że już było nam łatwiej, jeśli chodzi o ten proces współpracy, żeśmy sporo uwag wzajemnie, ale to już było prostsze i chyba łatwiej szybko nam szło, natomiast pewnie dojść do tego pierwszego odcinka to chyba było najtrudniejsze.

Iga Gromska: Dla mnie trudnością była też ilość materiału właśnie jeszcze wstępnie nieobrobionego i nieumiejscowionego w żadnych ramach scenariuszowych, bo faktycznie nawet te 150 stron SMS-ów, które służyły jako dowód w sprawie, to było nic w porównaniu do ilości nagrań, które już były efektem Waszej pracy, Waszych rozmów z bohaterami.

I przyznam, że kiedy zobaczyliśmy ile jest materiału do wykorzystania i do uporządkowania, to był ten moment, kiedy uznaliśmy, że musimy dojść do tego kompromisu i faktycznie zacząć już to umiejscawiać w konkretnej historii, w konkretnej fabule.

Hanna: Drugą rzeczą, całkowicie dla nas nową, było napisanie narracji, a później jej przeczytanie. Mam wrażenie, że nagrałyśmy, no ja ze 20 razy, Kasia na pewno więcej, dwa razy albo trzy razy więcej, bo to ona była główną narratorką, więc najpierw nagrywałyśmy takie robocze narracje, a pewnego dnia Piotr z Igą przyjechali do mini studia Torby reportera i podcastera, no i zaczęło się czytanie ostatecznej wersji.

– Czytajmy tak, jak jest w tej chwili. – Dobra. – Czerwy wierzch pomiędzy zdaniami, spokojnie, tam gdzie przecinek, to też oczywiście może zrobić oddech, prawda? Let’s go. – W godzinach wieczornych wysyłam mojej córce wiadomości SMS i MMS w ilościach od jednego, od jednej, prawda? Od jednej do dwudziestu. – Wiadomości od jednej do dwudziestu. – Wiadomości w ilościach od jednej do dwudziestu. W godzinach wieczornych wysyłam mojej córce wiadomości SMS i MMS w ilościach od jednej do dwudziestu lub nawet więcej. 

Katarzyna: Myślę sobie tak, sam proces pisania był problemem, dlatego, że ja wprawdzie używałam narracji w swoich reportażach radiowych, i mam wrażenie, że używałam dosyć dużej ilości narracji, takiej od autorskiej, ale to zawsze były takie moje zdania.

Ja to sama pisałam i ja sama tak po prostu mówię. A tutaj, z racji tego, że Śledztwo Pisma ma swój format, ma właściwie określony rodzaj narracji, który nie jest, i to bardzo mocno podkreślę, narracją typu radiowego. Było mi bardzo trudno, dlatego, że nagle się okazało, że muszę czytać zdania, które są po prostu trudne do wymówienia dla mnie, których bym nigdy sama nie użyła. 

Hanna: Co to znaczy narracja typu radiowego?

Katarzyna: Narracja typu radiowego to jest dla mnie taka narracja, która tylko coś dopowiada, która jest jakimś autorskim rysem, wznosi dany materiał na trochę inny poziom, kieruje uwagę słuchacza w trochę inną przestrzeń. Natomiast narracja w Śledztwach Pisma spełnia zupełnie inną rolę i jest narracją typowo literacką. Narracja w Śledztwach Pisma jest na przykład po to, żeby mówić rzeczy, które bohater powiedział za długo. Oczywiście w radiu to też się zdarza, to nie jest tak, że nie, ale narracja w śledztwach pisma jest też po to, żeby powiedzieć o pewnych szczegółach, które dla mnie w reportażu radiowym byłyby nieważne, na przykład ile wyroków zapadło i kiedy. Dla redaktorów pisma to było bardzo ważne. Oni cały czas podkreślali, że w ten sposób my uwiarygadniamy ten materiał, że to jest serial audio, czyli długi materiał i nasi słuchacze chcą mieć pewność, że my naprawdę byłyśmy w tym sądzie, że wszystko sprawdziłyśmy i że wszystko w tym śledztwie jest zweryfikowane.

Zresztą była taka weryfikacja później, fact checking, o tym też możemy opowiedzieć w następnych odcinkach. To było ciekawe doświadczenie dla nas. Natomiast no niestety, pójście w taką stronę i robienie tej narracji w taki sposób skutkuje tym, że jako czytacz narracji, czy jako narratorka, miałam taki dysonans poznawczy, bo miałam wrażenie, że to nie do końca jestem ja i bardzo często coś wyrzucałam i na przykład też mówiłam redaktorom pisma, że no nie jestem w stanie tego tak przeczytać. Albo nie jestem w stanie tak jak było w poprzednich sezonach ciągle powtarzać słuchaczowi, że tak jak usłyszałeś, robić takich ciągłych zwrotów. Ja je robię w tej narracji, ale jest ich mniej niż było na początku. Tak samo udało się i to jest super, zrezygnować z takiej formuły, którą miało pismo, że przed każdym wejściem Hanny ja miałam ją przedstawiać. Czyli jest tylko raz powiedziane, że SMS czyta Hanna Bogoryja Zakrzewska i to jest na początku i moim zdaniem i głosem Hanny i to jest okej. A w pierwszej wersji było tak, że miałam to powtarzać przed każdym wejściem Hanny i dla mnie to było tak nienaturalne i tak mnie uwierało, że no to była taka sprawa, którą dyskutowaliśmy. 

Tak samo zwroty do słuchacza w stylu tak jak zapewne myślisz słuchaczu albo jak ci się zdaje.Ja mogę się zwrócić do słuchacza i tutaj te zwroty są, bo taka jest formuła Śledztwa Pisma i to podkreślę jeszcze raz dla moich radiowych kolegów, którzy być może słuchają naszego podcastu, a wiem, że mają z tym problem, bo w radiu tak po prostu nie robimy. W reportażu prowadzimy narrację od autorską, ale ona jest przezroczysta. Ja się nie zwracam do słuchaczy w tej narracji, ja opowiadam ewentualnie o sobie, ja to przepuszczam przez siebie wtedy i to jest ta różnica i jeżeli ktoś chce posłuchać jakiś narracyjnych reportażów, to naprawdę jest ich dużo na stronach Polskiego Radia, do czego zachęcam.

 I Twoje imię dla wolnych istot to tempa korwa. Ślepa i głucha tempa korwa, sprzedajna za miskę ryżu i kawałek konta w chlewie. Jeszcze raz. W chrypie, zaczynam chrypać. -Napić co? -No

Żadna z nas nie ma takiego naprawdę radiowego głosu. Ja mam wadę wymowy, Hania ma głos dosyć wysoki. Tym głosom dużo moim zdaniem brakuje do tego, żeby swobodnie prowadzić narrację. I nawet jak robiłyśmy duży dokument wcześniej, czyli tutaj powiem o Zełeńskim, do tego reportażu “Zełeński bohater mimo woli”, Ewelina Karpacz-Oboładze pomogła nam znaleźć aktora i narratorem tej opowieści został Mikołaj Krawczyk, polski aktor. I ja przyznam się, że jak słucham tamtej produkcji, to mam takie zadowolenie w sobie, że właśnie ten Mikołaj mi to opowiada. My jesteśmy tam z Hanią obecne, ale właśnie w tej roli reporterek. My czasami czytamy jakieś małe fragmenciki narracji, czy właściwie mówimy. 

Tymczasem tutaj od początku było takie założenie, że jako autorki musimy poprowadzić ten serial głosowo. 

Hanna: Piotr poprosił, żeby był jasny podział, że ty czytasz całą narrację, a ja czytam akty sądowe i SMS-y, co też nie było dla mnie dobre z tego względu, że i tutaj może puścimy ten fragment, Kasia te SMS-y okropne czytała tak, jak ja to nazywam soczyście, że ja byłam od samego początku zachwycona, jak ona czyta te przekleństwa.

 “Gówno jacie dupolizusie, śmierdzący trupem dupy skurwysyna, śmierdzącego trupem, żeby się temu ścierwo i tej starej korwie przypodobać.” 

Hanna: Ja miałam z tym bardzo duży problem, ale na szczęście Piotr powiedział, że mam to czytać na biało. Na biało, zupełnie bez emocji, powoli, spokojnie, prawie jak sztuczna inteligencja. No i wtedy dałam radę.

 I teraz lecimy dalej, tak? “Bo kibel wybrałaś za dom, dlatego tyle wiedząc i widząc kiblem się stałaś. A imię twoje jest takie, bo kiblem jesteś kiblu. Doputy dopóki kiblem jesteś.” To było ok. To było super. I teraz mamy znowu dalej, lecimy. 

Katarzyna: Tak, ale to też było dobre, bo ja myślę, że gdybym ja czytała SMS-y, ja za bardzo grałam, ja się tak wczułam w stalkera.

I na dodatek sprawiało mi to satysfakcję, że wydaje mi się, że to by było komiczne w pewnych momentach, że ja przesadzałam po prostu. Także ten podział na koniec dnia chyba był dobry, chociaż nie jestem tak do końca tego pewna, bo dla mnie przeczytanie tej narracji było najtrudniejszym wyzwaniem w moim życiu chyba, takim reporterskim czy dziennikarskim. No i jak mam być szczera, to ja nie jestem zadowolona z tego efektu, który osiągnęłyśmy, ale w tym momencie życia nie jestem w stanie tego zrobić inaczej.

 [dźwięk drzwi] Tu Katarzyna Błaszczyk. Będę dla ciebie narratorką tej historii. A to jest śledztwo pisma. A to jest śledztwo pisma. Kurna, nienawidzę tej zbitki. Spokojnie.

Hanna: Przed nami drugi odcinek Śledztwa Pisma.

Katarzyna:I ponieważ jesteś słuchaczem naszego podcastu warsztatowego, to chciałyśmy zdradzić jedną małą informację, a mianowicie to, co nas bardzo zaskoczyło, co mnie bardzo zaskoczyło i Hanie bardzo zaskoczyło, kiedy odkryłyśmy, z jak różnych środowisk pochodziła Agata, czyli mama Oli i Dariusz. Czyli właśnie ta osoba, która pojawiła się w życiu Oli, kiedy ta miała 18 lat i wywróciła ich świat praktycznie do góry nogami. Także zachęcamy do słuchania.

Hanna: Przeszkodą w tym słuchaniu może być tylko to, że teraz te odcinki już będą zamknięte. Tylko dostępne dla osób z aktywną subskrypcją Pisma lub Audioteki.

Ale mamy dla ciebie kod rabatowy uprawniający do dostępu rocznego do pisma online za 89 złotych. Wyraz z wydaniem audio i na czytniki. I ten kod dostaniesz za polecajkę. Czyli poleć Śledztwo Pisma w poście, rolce, wpisie na twoich social mediach i prześlij nam link na messengera albo na maila torbareporter@gmail.com. I my wtedy wyślemy ci kod rabatowy. 

Poza tym bardzo jesteśmy ciekawe twojej opinii o serialu. Napisz w komentarzu lub mailu, co ci się podoba, a co mniej. Zapraszamy też do współpracy z nami.

Zapraszamy na szkolenia indywidualne, na szkolenia grupowe. Możemy także pomóc ci zrobić taki serial audio.

Kim jest człowiek, którego pojawienie się tak strasznie odmieniło relacje matki i córki? Opowiemy ci o tym w kolejnym odcinku śledztwa pisma.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *