Marzenia vs życie
Jak pogodzić życie zawodowe z domowym? Praca reportera to przecież nienormowane godziny pracy. Kasia dołożyła sobie jeszcze do tego napisanie książki. Za jaką cenę?
Słysząc, z jakimi wątpliwościami zmaga się Katarzyna, poprosiłam o pomoc nasze koleżanki po fachu: Agnieszkę Czarkowską, Annę Dudzińską, Magdalenę Skawińską. Pytanie brzmiało: Praca reportera i wychowywanie dzieci- czy można to pogodzić?
Zacznijmy jednak od Katarzyny.
Książkę pisałam na smartfonie w dokumentach Google. Pisałam, siedząc za długo w toalecie, karmiąc piersią, przecierając zupkę dla niemowlaka. Towarzyszyło mi poczucie winy. Czy jestem wystarczająco dobrą matką i partnerką? Czy jestem wystarczająco dobrą reporterką? Czy gdybym była mamą na pełen etat, byłoby lepiej? Nie!
W jaki sposób, opiekując się trójką małych dzieci przez pół miesiąca, a dwójką na stałe napisałam książkę?
Scena 1
Zima. Moja córka ma trzy miesiące. Od jakiegoś czasu się uśmiecha. Pora spaceru. Bodziak. Rajstopki. Bluzka. Spodnie. Sweter. Kombinezon. Czapka. Polar. I do wózka. Pot leje mi się po plecach. Teraz ja zakładam sweter i kurtkę. Ona wyje na dworze. Koła grzęzną w śniegu. Śpi. Biegiem wracam do domu. Ustawiam ją na tarasie jak najbliżej okna. Pędem dopadam komputera. Została mi godzina, może półtorej na pisanie. „Listy Brazylia- Polska”. Wiem, że gdy napiszę ten reportaż, wtedy uda mi się napisać wszystkie. Piszę. Czytam. Kasuję. Płacz. Wychodzę na dwór. Kołyszę. Piszę. Płacz. Chyba jest głodna. Dom. Rozbieranie. Przystawiam Małą do piersi. Piszę. Zasypia. Nie odkładam jej, bo wiem, że się obudzi. Piszę, choć drętwieje mi ręka.
Za parę godzin.
- Co jest na obiad?- pyta Jan.
- Nic.
- Kupię pierogi.
Wieczór. Dzieci śpią.
- Wyjdziesz w końcu z tego telefonu?!
- Piszę…
Podczas pisania „Zdarzyło się naprawdę”, mój partner Jan nauczył się podstaw hiszpańskiego z aplikacji w telefonie.
Scena 2
Lato. Urlop w Chorwacji. Najstarszy nie może się przyzwyczaić do małego domku campingowego. Wstaje rano z krzykiem. Średni powtarza wszystkie zachowania Najstarszego. Kłócą się. Biją. Na plażę udaje nam się wychodzić koło południa. Mała ma anginę. Chorwacki lekarz przepisuje niemowlakowi antybiotyk.
Wieczór. Miał być dla nas, a ja piszę „Połowę obrotu”.
Przenoszę się na Opolszczyznę. Jest ciepło. Bryza muska po twarzy. Cykady dają koncert. Jan buja się w hamaku. Ja piszę.
Co jest tak naprawdę ważne? Miotam się pomiędzy poczuciem winy i bezsilności. Rozdział napisany w Chorwacji zgubiłam. Tekst miał liczne poprawki i napisałam go kilka razy. Na szczęście kilka wieczorów spędziłam w hamaku, zamiast pisać.
Scena 3
Robotnicy od 7 rano. Stuki, wiertarki, głośno puszczone radio, z muzyką której nie lubię. Siedzę przy stole i próbuje napisać ostatni rozdział, któremu później Hania zmieni tytuł na
„Prawdopodobnie Anna”
- Zabrakło kleju- mówi Jan, który właśnie ubrał się w elegancką koszulę.
- Próbuję pisać. – odpowiadam
- Muszę wyjść do klienta (J. pracuje w sprzedaży).
- Piszę…
- Ze wszystkim zostaję sam…nie umawialiśmy się, że tak będzie.
- Dwa lata temu, powiedziałam Ci, że piszę książkę. Zgodziłeś się!
Wychodzę z domu. Trzaskam drzwiami.
Po południu podchodzi do mnie jeden z robotników. Nie pije. Miał nowotwór żołądka.
- Pani naprawdę pisze książkę? O czym? Będzie ją można kupić w księgarni?
Podczas pisania przytyłam 3 kg i do dziś nie zrzuciłam do końca brzucha po ciąży. Przybyło mi zmarszczek. Wielokrotnie pokłóciłam się z moim partnerem. Być może nie zauważyłam czegoś, co dotyczy moich dzieci. Mam nadzieję, że nie.
Jako reporterka żyję w poczuciu winy. Wobec bohaterów, że zamiast słuchać ich historii około 15.00, zaczynam nerwowo spoglądać na zegarek. Jako mama, że zamiast spędzać weekend z dziećmi, jadę na nagrania.
Dlaczego na urlopie macierzyńskim nie byłam po prostu mamą?
Próbowałam przy pierwszym dziecku. Już pierwszy miesiąc pozbawił mnie złudzeń. Chodziłam zła i sfrustrowana. Nie bawiło mnie przecieranie zupek. Spacery, zamiast cieszyć, nudziły. Nie potrafiłam godzinami przyglądać się mojemu dziecku leżącemu na macie. Nie umiałam rozmawiać z innymi matkami, jaki to mój syn wspaniały. Miotałam się w kuchni, ale gotowałam coraz gorzej. Sprzątałam, dopóki nie zrozumiałam, że gdy w domu jest niemowlak i trzylatek to po prostu nie da rady mieć bardzo czystego mieszkania. W międzyczasie budowaliśmy dom. Wszyscy oczekiwali, że COŚ zrobię. Partner, jego rodzina, moja rodzina. A ja miałam poczucie, że wszystko robię nie tak. Za wolno, za słabo i w ogóle źle. Ciągle byłam zmęczona. Natomiast przekaz otoczenia był taki, że nie mam do tego prawa.
Gdy dowiedziałam się o kolejnej ciąży postanowiłam, że teraz już nie dam wmanewrować się w “mamowanie”. Nie czułam się w tym dobra. Byłam dobrą reporterką. Wiedziałam o tym i to mnie napędzało. Podpisując umowę na książkę zamknęłam rodzinie usta. Trochę usprawiedliwiłam siebie. Czy przy pierwszym dziecku nie znikałam na długo w toalecie? Znikałam, bo miałam po prostu dość. Teraz miałam pretekst. Bywało, że zostawiłam dzieci pod opieką babci i jechałam do kawiarni, żeby pisać. Czasami byłam tak zmęczona, że piłam herbatę i patrzyłam na ludzi. Dopiero wtedy do głowy przychodziły mi pomysły literackie. Co zyskały dzieci? Spokojniejszą mamę. Bo choć wiem, że rodzina uważa, że jestem wybuchowa, to jednak pierwszy rok z córką był bardziej stonowany od pierwszego roku z synem, mimo pisania książki. Pieniądze z zaliczki dały mi poczucie niezależności, dlatego nie martwiłam się, gdy trzeba było wyskoczyć po pierogi na obiad. Nawet bałagan można było usprawiedliwić pisaniem.
Czy się opłacało? Nie wiem. Wydaje mi się, że może się nie opłacało, ale było warto.
Co zrozumiałam? Zdałam sobie sprawę, że nawet najlepszy partner życiowy czasami nawala. Ja też. Warto sobie i innym wybaczać.
Niedawno w trzydziestostopniowy upał jechałam nad Zegrze nagrywać ratowników wodnych. Gdy otwierałam drzwi auta, z zobaczyłam, że dobry duch zawiesił mi na lusterku kapelusz przeciwsłoneczny. I wtedy dotarło do mnie, że tak wygląda wsparcie.
Katarzyna
Praca reportera i wychowywanie dzieci – czy można to pogodzić?
Oddajmy głos naszym koleżankom reporterkom, które na co dzień muszą łączyć różne obowiązki.
Jestem w aśramie w Indiach:) i tutaj zrobiłam ankietę, jak pogodzić pracę z wychowywaniem dzieci ( proszę o zachowanie uśmieszków w druku) Nasze dzieci nas wybrały, dlatego jesteśmy najlepszymi mamami. Gdziekolwiek pracujemy, dla nich zawsze będziemy najlepszymi ! Może kilka lat temu łatwiej byłoby mi pracować z taką świadomością, wiec się dzielę taką mądrością z aśramu:) A tak poważnie to można pracować, ale trochę mniej. Zamiast zrobić wielkie dzieło, można zrobić po prostu fajny reportaż. Dzieci urosną szybciej niż chcemy!
Praca reportera i macierzyństwo to dwie rzeczy, których nie da się pogodzić. Wybieramy zawsze kosztem czegoś. Zrobienie reportażu, to nie jest praca na pół gwizdka. Jest taki moment, gdy musisz skoncentrować się na tym, co montujesz. Wejść w świat i emocje swojego bohatera. Często są to tematy bardzo trudne, dotyczące bólu, śmierci, strachu, choroby. I wtedy mentalnie jesteś zanurzona w tej historii, ona cię całkowicie pochłania. Nie możesz nagle z tego stanu przeskoczyć do łopatki i piaskownicy. Dlatego, gdyby nie pomoc moich rodziców, nie byłabym w stanie robić dobrych reportaży. Dzięki temu moje dzieci mają teraz dobry kontakt z dziadkami.
Lubię, żeby się zmieniało, żeby dni nie były podobne. Lubię ludzi, rozmowę, dowiedzieć się czegoś nowego o życiu, świecie, o ludziach… dlatego wybrałem ten zawód. Jeszcze kilka lat temu do papierowego terminarza wpisywałam godziny spotkań, zgrania w studiu, wyjazdy. Ponad 7 lat temu doszły do tego wizyty u pediatry, a teraz wpisuję nawet: kupić ołówki, kończą się farby, w kolejną sobotę urodziny u koleżanki, wyjście do teatru, składka na… takich wpisów jest coraz więcej. Czasami nie ogarniam. Zwłaszcza wtedy, kiedy o czymś, co jest bardzo potrzebne na jutro, dowiem się w przeddzień wieczorem. Jak pogodzić pracę zawodową – reporterki/reportażystki i wychowanie dziecka? Łatwo nie jest, ponieważ wychowuję córkę samodzielnie. Być może, gdyby był ktoś z kim można byłoby podzielić się obowiązkami, byłoby łatwiej. A jest jak jest, ze wszystkimi konsekwencjami podjętych przed laty decyzji. Podjęłam między innymi taką, że spróbuję córkę wychować, a nie wyhodować, więc nie tylko zapewnić podstawowe potrzeby, ale też być przy niej, wtedy kiedy potrzebuje. Trochę zwolniłam w pracy. Kiedy jadę na dokumentację na dłużej niż jeden dzień, muszę zapewnić córce opiekę, pomaga rodzina, ale zdarza się, że proszę nianię i wtedy muszę zapłacić. Ograniczam, więc liczbę wyjazdów. Zaplanowane tematy odkładam z miesiąca na miesiąc. Są dni, kiedy pojawia się frustracja. Odbiłam się od ściany do ściany z poczuciem winy: praca – wychowanie dziecka. Dołożyłam sobie jeszcze studia do kompletu. Kalendarz pełen. Na szczęście córka rośnie, studia właśnie kończę i będę miała więcej czasu. Że przez ostatnie lata zrobiłam mniej? Trudno.
A naszą książkę, zawierającą 14 opowieści o miłości, śmierci, wolności, władzy możecie kupić w księgarniach internetowych oraz stacjonarnych.
A jak Wy sobie radzicie z godzeniem pracy i macierzyństwa? Czekamy na komentarze.
Hanna
8 komentarzy
Psyche Tee - Wirtualny Gabinet Psychologiczny · 24 czerwca 2019 o 16:08
Myślę, ze dla każdego świadomego rodzica, pogodzenie roli pracownika i rodzica jest trudne, bo wciąż staje on przed dylematem…
Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 24 czerwca 2019 o 22:59
To prawda. Trzeba być silnym, by nie dać się zjeść poczuciu winy.
Mama i Trio · 24 czerwca 2019 o 16:35
Jeśli dzieci są szczęśliwe przy szczęśliwych rodzicach, to wszystko gra 🙂 Musimy mieć swoje pasje, by pokazywać je dzieciom = a tego i dzieci się nauczą być otwartymi i niezależnymi 🙂
Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 24 czerwca 2019 o 23:00
Tak powtarzałam moim dzieciom: Szczęśliwa mama to szczęście w domu:)
TosiMama · 24 czerwca 2019 o 19:29
Trudno znaleźć pracę, którą tak naprawdę da się połączyć z macierzyństwem.
Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 24 czerwca 2019 o 23:02
No właśnie. Przynajmniej na pewnym etapie trudno to pogodzić.
Natalia Lub · 27 czerwca 2019 o 20:42
Jestem właśnie na tym etapie… ponownie. Chcę pracować, ale nie da się tworzyć treści dobrej jakości mając ręce i głowę zajetą dziećmi. Pracuję więc jedynie wtedy, kiedy ktoś je ode mnie przejmie. Czyli mało. Pół roku mi zajęło zaakceptowanie tego. 😂
Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 30 czerwca 2019 o 22:47
Jako mama dorosłych już dzieci powiem tak: To jest tylko pewien etap w życiu. Później będzie jeszcze inaczej. Super, że zaakceptowałaś.