Torba Reportera i Podcastera

Nóż w bebechach, czyli jaki jest współczesny reportaż radiowy

Opublikowane przez Katarzyna Błaszczyk w dniu

Spieszę donieść: Radiowy reportaż wcale nie umiera, jak to prorokują niektórzy. Nadal jest mnóstwo chętnych młodych dziennikarzy, którzy chcą opowiadać długie historie. Choć reportaż to forma wymagająca czasu, wysiłku i nieopłacalna finansowo.

Najmłodsi reportażyści. Od lewej: Antoni Rokicki, Magda Świerszczyńska-Dolot, Jakub Tarka, Beata Kwiatkowska, Aleksandra Sadokierska.

To już kolejny raz twórcy i miłośnicy reportażu spotkali się na Ogólnopolskim Seminarium Reportażystów Radiowych w Warszawie. Organizatorem jest Studio Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia. To okazja, by młodsi i starsi  dziennikarze , studenci dziennikarstwa, licealiści oraz wszyscy sympatycy tego gatunku, mogli podyskutować o warsztacie.

Najpierw słucha się reportażu, a potem omawia temat, dramaturgię, realizację i dzieli wrażeniami. 

Jakie wnioski z tego roku? Przedstawiamy Wam dwa punkty widzenia na to , co tam się działo.

Hanna:

Po pierwsze pojawiła się bardzo różnorodna tematyka. O ile w poprzednich latach dominowała tematyka historyczna, to w tym roku było dużo tematów współczesnych. Na przykład:

-nieudana próba samobójstwa, która zmieniła życie nie tylko tego, któremu nie udało się odejść z tego świata

-radości i smutki małżeństwa, które zmaga się z ciężką chorobą córki

-wojna w Syrii

-jak jeden niepełnosprawny pomógł drugiemu, gdy na instytucje samorządowe i opiekuńcze nie można było liczyć

Było też o obrazie “Bitwa pod Grunwaldem” i o samotności muzyka, który idzie własną drogą na przekór rodzinie. Reportaże historyczne były mocno związane ze współczesnością. Nie były zwykłym kronikarskim zapisem wydarzeń z przeszłości. Ciekawe jest zwłaszcza połączenie reportaży historycznych z interwencyjnym.

Na pierwszym planie: Ewa Bulisz i Marlena Płaska. Na drugim planie Ewelina Kosałka-Passia.

Po drugie, w większości reportaże pięknie wykorzystywały środki radiowe, takie jak muzyka, sceny i dźwięki, zmiany planów. Zabierały nas w podróż pełną brzmień i emocji. Najdoskonalszym przykładem jest praca stypendialna Eweliny Kosałka-Passi z Polskiego Radia Katowice “Schowane w pamięci”. Premiera reportażu będzie 25 listopada o godzinie 17.00 w Programie 1 PR. A już dzień później tu na blogu, rozłożymy tę opowieść na czynniki pierwsze. Bo to świetny przykład na to jak budować konstruować jasną opowieść, w której odbiorca się nie zgubi, jak stopniować napięcie, jak od szczegółu przejść do ogółu i jak zrobić film bez obrazu.

Po trzecie zapamiętam dwa określenia. Pierwsze to słowo, którego często używała Aleksandra Sadokierska, młoda dziennikarka z Radia Białystok. Dziejstwo. Bardzo trafne i plastyczne określenie na akcję, scenę, dynamikę, wydarzenie. Czyli im więcej dziejstwa, tym chętniej słuchamy. Ale dziejstwo to także napięcie w głosie, kontrapunkty, argumenty i kontrargumenty.

Autorem drugiego trafnego określenia jest Jolanta Krystowata, dawna dziennikarka śledcza Radia Wrocław. Pdczas wykładu powiedziała, że reporter musi mieć w sobie wrodzoną bezczelność! Którą można wyćwiczyć.  Zgadzam się z tym całkowicie. Nie możemy być zbyt delikatni, bo niczego nie pokażemy. Musimy pracować nad sobą, by umieć zadawać trudne pytania. Bezczelność to synonim odwagi, zuchwałości. Oczywiście możemy to rozumieć też jako dociekliwość.

Jak to nazwała Agnieszka Czarkowska z Radia Białystok: Trzeba umieć włożyć nóż w bebechy. Czy te bebechy potem pokażemy w reportażu, to już jest decyzja autora.

Z przodu Jolanta Krysowata, za nią Aleksandra Sadokierska

Na pierwszym planie Jolanta Krysowata, na drugim planie Aleksandra Sadokierska

Po czwarte niezwykle przydatna była też dyskusja o tzw napisach końcowych w reportażu. To częsty  dylemat, czy w reportażu przedstawiać wszystkie występujące osoby, czy zostawić to na koniec. Oczywiście wszystko zależy od ilości występujących osób. Chodzi o to, by nie przytłoczyć odbiorcy ilością nazwisk, których i tak nie zapamięta. Często też podanie nazwiska wytrąca nas z atmosfery intymności, nadaje reportażowi ton publicystyczny.

Mnie osobiście nazwiska przeszkadzają, chyba, że są bardzo znaczące dla zrozumienia treści. Lubię natomiast, aby było wiadomo kim jest osoba która się wypowiada: matką czy córką, urzędnikiem, nauczycielem , wójtem, przyjaciółką.

Janina Jankowska

Bardzo ciekawy pomysł ma na to Janina Jankowska. Zaproponowała, aby w zapowiedziach końcowych oprócz nazwiska przypomnieć bardzo krótko jedno zdanie wypowiedziane w audycji przez tę osobę. Naprawdę warto się nad tym pomysłem pochylić.

Katarzyna Błaszczyk

Katarzyna Błaszczyk

A teraz refleksje Katarzyny:

Czekałam na to seminarium, bo były to dla mnie  pierwsze warsztaty radiowe od czterech lat. Po raz kolejny zaskoczyło mnie, jak mało uwagi poświęcamy pytaniu, czy dany reportaż został zrobiony w radiowy sposób? Czyli czy autor nie tylko opowiedział historię, ale czy udało mu się wykorzystać środki radiowe, by ją opowiedzieć? Efekty, muzyka, sceny, a nawet sam temat można rozpatrywać w kategoriach radiowych. Kasia Michalak wybitna reportażystka z Lublina twierdzi, że historia dobrze opowiedziana w radiu jest nieprzetłumaczalna na język innego medium, bo zbyt wiele znaczeń kryje się w dźwięku.

Po tym seminarium mam jednak wrażenie, że owo kryterium audialności nie obchodzi nawet samych reportażystów, choć słyszałam tam reportaże zrobione właśnie w taki, bardzo radiowy sposób. Czy język radia nie ma już znaczenia? Czy w epoce obrazkowej nie jest już ważne, czy potrafimy korzystać z języka radia? Nie wiem.

Na pewno tak dla radiowców, jak i dla odbiorców ważna jest ciekawa historia. Pełna napięcia, zwrotów akcji, emocji. Bardziej porusza nas los jednostki, niż ogółu. Dużo gorszy odbiór mają reportaże z bohaterem zbiorowym.  

Fajnie, że na seminariach pojawiają się producenci niezależni. Choć z perspektywy radia publicznego wydawać się może, że swoimi propozycjami wyważają otwarte drzwi. Już tak robiliśmy. Sztampa.  Z drugiej strony w radiu też są różne mody, które powracają i odchodzą. Na początku mojej pracy czymś oryginalnym była narracja. Niektórzy uważali, że robiło się narrację, bo nie nie nagrało się wystarczająco dobrze. Potem z Zachodu przyszła moda na narrację i dziś ma ją co drugi reportaż.

Po co nam seminaria? Po to by się konfrontować, inspirować, byśmy mogli ciągle eksperymentować. Spotkania reportażystów radiowych wyróżniają to środowisko. Sprawiają, że naprawdę stanowimy jakąś grupę. Dlatego mam nadzieję, że niezależnie od wszystkiego takie warsztaty będą się odbywały.

                                                                                                                    Hanna i Katarzyna

PS: Może ktoś podzieli się swoimi przemyśleniami na temat tego seminarium. Było na nim przecież kilkadziesiąt osób. Ileż różnych punktów widzenia!


3 komentarze

Monika · 19 listopada 2018 o 22:01

Dla mnie to spotkanie było bardzo ważne. No i właśnie, po kilku dniach od seminarium, jestem z taką refleksją, że nie da się tego, co słyszałam (widziałam w wyobraźni) przenieść bezpośrednio do innej formy. Pisałaś o tym również w artykule.

I jeszcze trochę mi szkoda – ale cóż taka praca – rozebranie reportażu na części pierwsze nie tylko odziera go z magii, ale.. . chyba już nie dam się łatwo tej magii oczarować;) Co z tego będzie? Jeszcze nie wiem…

Acha, i wreszcie rozumiem, o co chodzi z tym dźwiękiem w mediach. Nie, że wcześniej nie wiedziałam, ale… teraz dopiero czuję. A przez to lepiej wiem 🙂

Hanna Bogoryja-Zakrzewska · 19 listopada 2018 o 22:32

Bardzo ciekawe przemyślenia! Dziękujęmy. Co do odzierania z magii. Ja niby wszystko wiem, oceniam na chłodno formę, dramaturgię, obecność autora…a jednak od czasu do czasu daję się ponieść emocjom i całkowicie wchodzę w świat z reportażu. Tak jak przy tym stypendialnym Eweliny. Zaczarował mnie i już:)

Torba Reportera - Reportaż w praktyce · 5 maja 2019 o 21:09

[…] O jesiennym seminarium z 2018 roku pisałyśmy na blogu TUTAJ. […]

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *